środa, 26 października 2011

Blood Ceremony @ Progresja 25.10.2011

Fotograficznie był to bardzo trudny koncert. Nie dość, że ciemno jak w dupie, to w dodatku polazłem wyposażony jedynie w "pięćdziesiątkę jedenosiem". Ale ja tego przegapić nie mogłem! Kanadyjski Blood Ceremony poznałem, przyznaję, stosunkowo niedawno, bo dopiero po wydaniu przez nich drugiej (rewelacyjnej!) płyty "Living With The Ancients" i... zakochałem się w tych pięknych, sabbathowych riffach, okraszonych hammondami, fletem poprzecznym i przepięknym wokalem Alii. Ja po prostu musiałem to zobaczyć na żywo. I, drodzy Państwo, absolutnie się nie zawiodłem!
Trudno jest opisać magię, jaka płynęła ze sceny. Dość rzec, że wokalistka, nie dość, że przepiękna, charyzmę ma taką, że chyba nawet nasza rodzima gwiazda Nergal mógłby się od niej uczyć. No ale czego innego spodziewać się po czarownicy?
Blood Ceremony zagrało jeden z najlepszych koncertów, jakie widziałem w tym roku (a pewnie i w życiu). 
Kanadyjczykom towarzyszyły (w jeszcze gorszych warunkach oświetleniowych) wschodzące nadzieje polskiej sceny stoner/doom Belzebong i Major Kong, a także J.D. Overdrive, na temat którego mam swoje, dość niepochlebne zdanie. Zdjęcia supportów TBA.





























2 komentarze:

Leszek Rusek pisze...

jeśli to jest dla Ciebie "ciemno jak w dupie" to lepiej nie przyjeżdżaj do łódzkich klubów :)) jedenosiem dało radę widzę :)

Unknown pisze...

dzięki. uwierz Leszek, że było ciemno. Jeszcze na BC zdarzyły się momenty z lepszym światłem, czego efekt powyżej, ale zaznaczam, że mogłem fotografować przez cały koncert. Poczekaj aż zobaczysz supporty