Ciężko mi przyszło żeby w ogóle tego dnia pojechać do Progresji. Zmęczony ubiegłonocną imprezą po Gali Konkursu Fotografii Koncertowej, w końcu, koło godziny 20 podjąłem decyzję: jadę! Na miejscu szybkie pytanie do Kocura: "zdążyłem na jakiś koncert?", jego odpowiedź: "na ostatnią kapelę, Dianoya" i... wiem, że nic nie wiem. Chciałem zobaczyć See You At Midnight, a tu lipa. No cóż, ale jak już jestem to zobaczę co to takiego ta Dianoya. Rzec muszę, że panowie (i panie - zespół wystąpił z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego, którego połowę stanowiła płeć piękna) zrobili na mnie naprawdę dobre wrażenie. Kawał niezłego progresywnego grania, okraszony tworzącymi magiczny klimat smyczkami podziałał chyba jak klinik i można było wieczór spokojnie zaliczyć do udanych.
3 komentarze:
3 i 4 od końca - hell yeah!!!!!
Zazdroszczę świateł, aż niepodobne do Progresji. Fajne foty, dobra robota!
Swietne zdjecia! Gratulacje!
P.s. A światła byly nasze :) Dianoya
Prześlij komentarz