piątek, 29 kwietnia 2011

One Republic @ Stodoła 27.04.2011

Do koncertu One Republic byłem nastawiony bardzo sceptycznie. Ot taki sobie pop rock bez większego polotu z mega hiciarskimi numerami jak "Apologize" czy "All The Right Moves". Jak to celnie ujął Zbyszek Zegler "brzmią jak U2 z urżniętymi jajami, mimo, że U2 zawsze miało urżnięte jaja" ;)
Dlatego też miło się zaskoczyłem, kiedy usłyszałem i zobaczyłem ich na żywo. Był to ostatni koncert na trwającej dwadzieścia miesięcy trasie, a po muzykach w ogóle nie było widać zmęczenia. Wręcz przeciwnie: byli w swoim żywiole i świetnie się bawili, porywając i tak entuzjastyczną publikę. Nawet "bezjajeczne" kawałki zabrzmiały porządnie i z większą mocą, niż na ich studyjnych dokonaniach. Reasumując - za płyty podziękuję, ale na żywo zobaczyć warto.





















sobota, 16 kwietnia 2011

Soulburners na otwarciu sklepu Luka Bandita

Oj, zaniedbało się bloga, zaniedbało! Koncertów w ostatnim czasie ogrom, a czasu jak na lekarstwo. Dzięki temu w czeluściach dysku zalegają niecierpliwie czekają między innymi Vagitarians, Jelonek, Obscure Sphinx, Obituary, Festiwal Warszawa Brzmi Ciężko i parę innych gigów. Ale na wszystko przyjdzie pora.
Nie martwcie się jednak, bo oto nadciągam z nowym materiałem. Parę dni temu na Facebooku pojawiła się informacja, że na otwarciu sklepu Luka Bandita koncert zagra warszawska grupa Soulburners. Tego wydarzenia nie mogłem przegapić. Koncerty załogi Generała Burnera to zawsze solidna dawka dobrego rock'n'rolla, wybuchowa mieszanka testosteronu, wysokooktanowej benzyny i whisky. Nie inaczej było i tym razem. Chłopaki rozstawili się ze sprzętem i pojechali niczym dodge Challenger rocznik '70 Autostradą numer 666.
Z początku dość niemrawa (i częściowo przypadkowa - koncert bowiem odbywał się po prostu przed sklepem na ulicy Chmielnej) publiczność, stopniowo dawała się wciągnąć w rockandrollową jazdę i niedługo po rozpoczęciu koncertu można było zauważyć osobniki skacząco-pogujące w wieku różnym. 
Czy się podobało? Biorąc pod uwagę, że zespół na życzenie publiki zagrał bis, którego raczej nie przewidywał, to chyba zabawa była ładna. Kto nie był - niech żałuje. 
Zdjęć jest trochę. Ponieważ koncert odbywał się w dzień i nie bardzo można było pobawić się światłem, postanowiłem do sprawy podejść w lansiarski sposób i oddać Wam do obejrzenia czarno biały reportaż. Zapraszam!